poniedziałek

Polskie jesienie

Można tego nienawidzić, można negować i oburzać się, można nawet udawać, że tego nie ma, ale i tak ostatecznie nie da się zaprzeczyć, że nasz klimat, nasz KLIMAT, z jego ponurą szarością, wilgotnym chłodem wdzierającym się pod odzież wierzchnią, z jego krótkim dniem i półmrokiem kształtuje polską duszę.

Mówi ktoś, że Polacy, najwięksi pesymiści w Europie, powinni się zmienić, uśmiechnąć, poprawić.

"Idiota."

Mówię to z pewnym politowaniem, bo ten ktoś nie stąd, z innego kraju i cóż on może wiedzieć. Przyjechałby tu do nas dziś, 18 listopada, gdy śnieg z deszczem i koło zera stopni, a człowiek jest zmęczony chociaż to poranek. Stanąłby na ulicy, rozejrzał się dokoła... i zmienił zdanie. Nie możemy się zmienić, to niemożliwe.

To dlatego ja lubię Mikołajki, Tyrmandy i Wojny domowe. Bo one są jak ciepłe światełka choinek w tym zimnym, brudnym polskim mroku. I są tym ważniejsze, gdy ma się je właśnie tutaj, w Polsce. Trzeba mieć nadzieję. Inaczej nie da rady. A one dają radość, najgłębszą, nie taka prostą, głupią i krótką, nie wesołkowatą, ale najważniejszą, trafiają w sam środek duszy i rozpalają tam płomyk. To nie są rzeczy do śmiania się, to są rzeczy do uśmiechania. Człowiek się śmieje, gdy ktoś go rozśmieszy - to takie zewnętrzne, krótkotrwałe, ciało się śmieje. Ale człowiek się uśmiecha, gdy jego dusza jest wesoła, tam w środku, gdy dusza jaśnieje. Nieszczęśliwy człowiek może się śmiać, ale nie jest w stanie się uśmiechać. Śmiech jest objawem, za którym nie musi nic stać. Uśmiech jest zewnętrznym przejawem radującej się duszy. Śmieje się ciało, uśmiecha zaś dusza.

Brak komentarzy: