Deszcz padał i padał. Uparcie i niezmiennie od dwóch dni.
Tam, koło pomnika Szopena schodziło się po kilku stopniach i przyjemnej drewnianej platformie z desek, która mogła służyć za okazjonalną scenę do występów orkiestry dętej jakimś letnim, ciepłym przedpołudniem, na żwirowy placyk z ławkami, wysokimi klonami i parkowymi lampami. Dalej był już tylko staw i fontanny na środku.
Pusto.
Deszczowy dzień w kwietniu odstrasza ludzi od spacerowania. Cóż... Tylko jakiś starszy pan z laską. Nagle przejeżdża rowerzysta w czerwonej nieprzemakalnej kurtce. Chrzęszcząc kołami po żwirowej alejce znika. I nic więcej.
Było zimno.
Drobny deszcz nasila się. Kręgi na wodzie pojawiają się gęsto.
Poszedłem w prawo ścieżką. Postanowiłem okrążyć staw z tej strony.
Na wyspie na środku stawu roiło się od ptaków. Coraz nowa kaczka nadlatywała z parku i lądowała na wodzie z posuwistym chlupotem, a zaraz potem wydostawała się niezdarnie na brzeg po śliskiej trawie i właziła w krzaki pod koronę płaczącej wierzby, która zasłaniała swoją koroną pół wyspy.
Nagle na wyspie jakiś tumult, ptaki się poderwały i rozpierzchły. Tylko wielka, ciężka czapla poderwała się niezgrabnie i poleciała na szczyt drzewa. Usiadła ciężko, na cienkiej gałęzi. Gałąź się ugięła niebezpiecznie.
Pod drzewem przesunął się jakiś cień.
Spojrzałem uważnie.
Niemożliwe, żeby człowiek się tam dostał.
- Przecież nie wpław - pomyślałem. -Nie ma żadnej łódki.
Ale cień jakby był. Nie poruszył się.
Deszcz coraz większy.
Mocniej postawiłem kołnierz. Chciałem trochę zmoknąć. To przyjemne. Poza tym pusty park to niezwykła sytuacja. Szukam w życiu niezwykłości. W codziennych sytuacjach.
- Chyba nie. Zdawało się, co?
Ruszyłem dalej. Z tamtej strony jest bliżej do wyspy. Zobaczę więcej. Zagadka się rozjaśni.
Za mną nadążą czerstwy staruszek z laską. W ciemnozielonym prochowcu, z parasolem. W tym wieku już się nie ma ochoty moknąć. Rozumiem to. Trochę nerwowym krokiem idzie za mną. Przyspieszam po swojemu.
Lubię ten mój-nie mój park. Porządkują go, a ja coraz bardziej go lubię. Jest ładniej, a klimat pozostał. Może nawet jest lepiej.
Kwiecień, mokre ławki, świeża trawa i liście na drzewach wyrastają dopiero. Nawet to zimno jakieś inne, nie nieprzyjemne. Wiosna.